Spójrzcie na zdjęcie zamieszczone przy tym artykule. Ono mówi w zasadzie wszystko o… deszczu w Gądkowie Wielkim. Dokumentnie zalana droga, woda przelewająca się przez płot i podchodząca pod zabudowania. Klęska żywiołowa? A gdzie tam! Zwykły deszcz plus niewydolne studzienki i nieudrożnione rowy – to wystarczy, by mieszkańcy mieli nie lada problem. To nie jest sprawa nowa, to nierozwiązany problem ciągnący się od wielu miesięcy, mimo że ZGKiM zapewnia o regularnym dbaniu o drożność sieci kanalizacyjnej.

Jakiś czas temu zaalarmowała nas mieszkanka tej miejscowości, która po prostu czuje się bezradna w proszeniu zarówno sołtysa (a i radnego) Marcina Kluczyka, jak i Zakład Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Torzymiu o skuteczną interwencję. Nie chodzi o jakieś wielkie rzeczy, jedynie o zadbanie o to, co powinno funkcjonować, a nie funkcjonuje. O doprowadzenie do odpowiedniego stanu pozarastanych rowów ściekowych i udrożnienie studzienek kanalizacyjnych. Tak, by deszczowa woda mogła spływać zamiast zalewać zabudowania. Niby sprawa oczywista, ale okazuje się, że nie dla wszystkich.

Według słów naszej rozmówczyni, zamiast gminnych pracowników, o rowy muszą dbać sami mieszkańcy. Jak nie przeczyszczą, przy poważniejszych opadach woda zalewa im podwórka i domostwa. Dostatecznej pomocy w tej sprawie brak.

Mieszkanka wsi nie wahała się nam powiedzieć wprost kilka mocniejszych zdań o tej pomocy, której nie ma. Między innymi właśnie o tym, że za każdym razem, gdy mocniej pada, sami mieszkańcy muszą gonić z łopatami i przekopywać rowy.
A także o tym, że sołtys wsi doskonale o tym wie, ale zamiast interweniować, przestał… odbierać telefony od wzburzonych ludzi. – Nie ma jak z sołtysem rozmawiać. Nie przypominam sobie żadnego z nim zebrania. Przez cztery lata gadał, że będzie robiona ulica Kościuszki i tak następne cztery lata będzie gadał. Miał być projekt, tylko że nikt go nie widział – słyszymy. Plus mocny komentarz, że nie sztuka być sołtysem i przed ludźmi uciekać zamiast konkretnie służyć pomocą.

W sprawie kłopotów z deszczową wodą zalewającą posesje w Gądkowie Wielkim zadaliśmy pytanie dyrektorowi ZGKiM Zbigniewowi Kiniorskiemu, który w sprawie niedrożnych rowów odesłał nas do Urzędu Miejskiego w Torzymiu.
Natomiast w kwestii studzienek odpowiedział następująco: „Studzienki w sieci  kanalizacyjnej  są w zarządzie zakładu.  W Gądkowie Wielkim mamy zatrudnionego pracownika, który sprawuje nadzór między innymi nad drożnością sieci kanalizacyjnej. Każda awaria sieci przesyłowej  wskazana na monitoringu lub zgłoszona jest usuwana.”

Jego zdanie różni się od zdania mieszkańców. Tyle, że – jak widać na zamieszczonym zdjęciu – woda na posesjach jest po prostu faktem, ilu tłumaczeń urzędników by nie słuchać.