Sprawę drogi nad jezioro w miejscowości Garbicz, która w tajemniczy sposób zniknęła, zasygnalizowaliśmy już w poprzednim numerze. Obiecaliśmy do sprawy wrócić i wracamy, bo bardzo ciekawa to sprawa. Niestety, pokazuje, z jednej strony jak bezradny jest burmistrz Torzymia wobec lekceważącego traktowania jego próśb (nakazów?) przez wybranych mieszkańców, a z drugiej, w jaki sposób sam lekceważy swoje własne decyzje.

O co w ogóle chodzi? Niegdyś między posesjami naprzeciwko pałacu „Magnat” w Garbiczu znajdowało się przejście do jeziora, które podobno – tak usłyszeliśmy od podpytywanych mieszkańców wioski – miało nawet status drogi przeciwpożarowej. Jednak droga, którą niektórzy z mieszkańców Garbicza chodzili nad jezioro, zaczęła zawadzać jednemu z właścicieli pobliskich posesji. Podobno zbyt wiele osób kręciło się przy płocie zerkając ciekawskimi spojrzeniami na to, co dzieje się właśnie za płotem.

Tak teraz wygląda przejście nad jezioro…

Droga zmieniła właściciela

Z nieznanych powodów w końcu droga ta bez pytania o zgodę została zagrodzona, co wzbudziło oczywisty sprzeciw sąsiadów i pytania, jak to w ogóle możliwe, że ktoś zagradza gminną własność.

Wtedy właśnie okazało się, że droga… zmieniła właściciela. Zarządzeniem burmistrza Torzymia nr 51/2009 działka nr 147/3 (bo o nią chodzi) o powierzchni 0,0350 ha została zamieniona na działkę nr 354/2 o powierzchni 0,0350 ha „stanowiącą własność Pana Martina Smolińskiego” – jak czytamy w zarządzeniu.

Te dwie działki leżą po dwóch stronach tej samej nieruchomości. Idąc od kościoła, działka 147/3 z prawej strony nieruchomości (to właśnie dawna droga), a działka 354/2 (której już… nie ma, ale o tym poniżej) z lewej strony posiadłości.

Aby było jeszcze ciekawiej, działka 354/2 została z czasem podzielona na dwie inne działki: 354/3 i 354/4 – i tak to zostało już do dziś.

Przy czym działka 147/3 to – według Systemu Informacji Przestrzennej Urzędu Miejskiego w Torzymiu – wciąż droga. Zaś działki 354/3 i 354/4 to dziś działki rolne.

I co bardzo istotne – dziś wszystkie zagrodzone są prywatnymi płotami! Zarówno te stanowiące własność prywatną, jak i ta stanowiąca własność gminną. Przejścia do jeziora nie ma.

Po co? By był dostęp do jeziora!

I teraz co najciekawsze. Wiecie drodzy czytelnicy dlaczego w ogóle została dokonana roszada z działkami (pomijając komfort właściciela posesji)? Otóż – według samego pana burmistrza – po to, by zapewnić… dostęp do jeziora!

We wspomnianym zarządzeniu czytamy czarno na białym w punkcie 2: „Nabycie nieruchomości, o której mowa w ust. 1 przez Gminę Torzym dokonywane jest w celu urządzenia publicznego dostępu z drogi publicznej do jeziora Garbicz w obrębie wsi Garbicz”.

Nabycie nieruchomości – chodzi o działkę 354/2, której przypomnijmy raz jeszcze… już nie ma. Publiczny dostęp z drogi publicznej, czyli z drogi biegnącej przy pałacu Magnat.

Ale dostępu nie ma

Przez długie miesiące mieszkańcy, a także sołtysi wsi Garbicz próbowali wyjaśnić sprawę, a przede wszystkim udrożnić drogę przez likwidację płotu. Na próżno. Płot jak stał, tak stoi, mimo że – we wrześniu 2018 roku – burmistrz napisał do właściciela posesji pismo, w którym czytamy, co następuje (pisownia oryginalna):

Pytanie za sto punktów – czy publiczny dostęp jest, czy go nie ma? To widać na naszym aktualnym zdjęciu. Nie ma i nie było, bo prywatny płot przegradza dostęp do publicznego dostępu.

(…) informuję, że na granicy działki nr 354/2 (obecnie nr 354/3) z drogą gminną – dz. nr 149, zlokalizowane jest, wykonane przez Pana, ogrodzenie z drewna, które nie wchodziło w skład przedmiotu umowy zamiany oraz które uniemożliwia korzystanie z nieruchomości”.

I dalej jeszcze ważniejsze: „Wobec powyższego, proszę o usunięcie wymienionego odcinka ogrodzenia w terminie do dnia 15 października 2018 r.”.

Do dnia 15 października 2018! Teraz mamy sierpień 2021. Na nic monit burmistrza, na nic jego własne deklaracje o publicznym dostępie do jeziora. Działka (działki) jak była zagrodzona, tak jest dalej.

Zmieniło się tylko jedno – działka 354/2 (ta, której już nie ma) miała powierzchnię 0,035 ha, a działka 354/3 ma powierzchnię 0,0197 ha. Gmina własność została „odchudzona”.

Absurd goni absurd

W 2019 roku jeden z mieszkańców gminy upomniał się o przejście do jeziora śląc pisma do burmistrza. Odpowiedź jest szokująco, absurdalnie wręcz zagmatwana, pełna pseudoprawnych sformułowań, z których dokładnie nic nie wynika. Jej wartość są w stanie docenić jedynie poloniści – to znakomita pomoc naukowa mogąca służyć przy temacie: „Jak nie pisać urzędowych odpowiedzi”.

Ukształtowanie podłużne i poprzeczne terenu działki nr 354/3 w połączeniu z brakiem uregulowania spływu wód opadowych terenu obecnie nie pozwala na określenie bezpiecznego korzystania z nieruchomości” – to tylko jeden z zaskakujących cytatów.

Zresztą jak ulał pasuje to stwierdzenie do połowy dróg w gminie, łącznie z ulicami na tyłach budynku Urzędu Miejskiego w Torzymiu.

W piśmie burmistrz cytuje ustawę o drogach publicznych dowodząc, że to droga w gruncie rzeczy wewnętrzna. Co prawda utrzymanie dróg wewnętrznych należy do zarządcy (właściciela) – w tym wypadku burmistrza, ale, co można przeczytać, nie wynika jednak z tego, że miałby w tej sprawie wydawać jakiekolwiek stosowne zarządzenia.

Zadanie należy do kompetencji burmistrza, ale nie należy, bo „nie ma charakteru obowiązkowego”.

A w ogóle jest to „zadanie fakultatywne z zakresu zarządzania i gospodarowania mieniem gminnym (a jednak! – red.), którego realizacja wymaga uprzedniego zaplanowania określonych na ten cel środków w budżecie gminy” – to cytat z pisma.

Czyli – parafrazując – potrzebne jest zaplanowanie środków w budżecie gminy po to, by… prywatna osoba rozebrała płot, który sama postawiała? Absurd goni absurd.

Płot ponad siły Gminy

Istotne jest to, że burmistrz przyznaje się do gminnej własności działki 354/3, a także to, że upierał się, że to droga (do której stosują się przepisy ustawy o drogach publicznych). Teraz jednak w Systemie Informacji Przestrzennej Urzędu Miejskiego w Torzymiu zaznaczono bardzo wyraźnie: użytek klasy R, znaczy się rolny.

Mieszkańcy Garbicza mieli w tym miejscu drogę nad jezioro, nie mają jednak niczego, bo gminnej własności strzeże prywatny płot. Jak się okazuje, jego rozebranie od lat przerasta możliwości finansowe gminy, a co zabawniejsze i bardzo zastanawiające akurat w tym niewytłumaczalnym przypadku przerasta możliwości sprawcze burmistrza.

RED