Stan lokali wchodzących w skład mieszkaniowego zasobu gminy Torzym, czyli tak zwanych „komunalnych”, woła o pomstę do nieba. Wiele nieruchomości wydaje się być wręcz na skraju katastrofy budowlanej. Lokatorzy od lat pytają władze gminy o remonty i słyszą w kółko ten sam tekst: nie ma pieniędzy.
Janina Magiełda w budynku przy ulicy Kościuszki 4 mieszka od 32 lat. Wcześniej lokal należał do szpitala, w którym mieszkanka Torzymia pracuje, natomiast 20 lat temu został własnością gminy. Nieruchomość stoi tuż obok głównej trasy samochodowej w mieście, czyli drogi krajowej numer 92.
Trzęsący się budynek
Tiry śmigają tu jeden za drugim. Dwa razy zdarzyło się, że kierowcy nie zapanowali nad pojazdem uderzając w budynek i naruszając ścianę szczytową. Cud, że tylko tyle. – Położyłam regipsy, ale ściany pękają. Zajazd Chrobry robił nam kiedyś doraźne remonty, bo na budynku była ich reklama. Ale przestali płacić, więc dyrektor Kiniorski ściągnął te reklamy. Do tego przed budynkiem wykonano sygnalizację świetlną. Non stop zatrzymują tam się tiry i trąbią – skarży się pani Janina.
Nasza rozmówczyni dodaje, że burmistrz Ryszard Stanulewicz zna doskonale problemy mieszkańców budynku, ale od dawna we wszelkich rozmowach argumentem jest brak funduszy na porządny remont. – Kominy również się rozwalają, z jednej strony bloku nie ma rynny. Są wszędzie zacieki. Ja chcę godnie doczekać starości, nic więcej. Choruję prawie 30 lat, mam problemy ze stawami, jestem po kilku operacjach. Mam rurę kanalizacyjną w kuchni. U góry sąsiadka ma łazienkę. Pod wpływem tych wstrząsów kolanka pękają, a moja kuchnia jest zalewana. Czuć wtedy różne zapachy. Cały budynek się trzęsie. Próbowałam załatwić te sprawy poprzez pisma i zgłoszenie sprawy osobiście. Doszłam do wniosku, że będę pisała do urzędu co tydzień. Aż do skutku – dodaje mieszkanka z Kościuszki 4.
Dyrektorzy się zmieniają, ale remontu brak
Historii podobnych do przypadku pani Janiny, jest więcej. Bogdan Sobczak mieszka w budynku przy ulicy Świebodzińskiej 12 od 30 lat. – Zakład Komunalny, właściciel mojego lokalu, nie włożył tu do tej pory ani złotówki. Wszystko robię na własny koszt i nie mogę się dosłownie o nic doprosić. Rynnę założyłem sam 20 lat temu. Był tu pracownik z „komunalki” i stwierdził, że spaliła się przez ten czas od słońca i nie można już nic w tej sprawie zrobić. Moim zdaniem można – na przykład wymienić na nową. Był tu kiedyś dyrektor Kwiatkowski, który powiedział mi, że mam sobie ocieplić budynek, a gmina zajmie się pomalowaniem elewacji. Po dyrektorze Kwiatkowskim byli kolejno dyrektor Sykuła i Kiniorski. Żaden z dyrektorów nie pomalował elewacji, mimo obietnic. Muszę dbać o to sam – mówi Bogdan Sobczak.
Kolejnym problemem jest komin oraz budynek gospodarczy, który znajduje się naprzeciwko mieszkania naszego rozmówcy: – Kominiarz powiedział, że nie zajmie się kominem. W zeszłym roku przysłał mi listę uchybień. Usłyszałem, że mam zająć się remontem komina na własny koszt. Ale przecież mieszkanie i komin nie należą do mnie. Powiatowy Inspektor Budowlany wysłał do mnie pismo z zaleceniami, że jako właściciel mieszkania Zakład Komunalny powinien się tym zająć we własnym zakresie. W tym czasie komin się zapalił, były tu trzy jednostki straży pożarnej. Kupiłem sobie czujnik czadu, by poczuć się bezpieczniej. Między fugami i spoinami kleiłem komin palcem. Pożar komina był też na ulicy Wojska Polskiego. Pani, która tam mieszka, ma mieszkanie własnościowe, więc wykonała naprawę komina na własny koszt. U mnie się nikt nie kwapi, by zająć się kwestiami bezpieczeństwa – tłumaczy mieszkaniec, którego historię już kiedyś opisywaliśmy.
Wspólna toaleta? Bywa i tak
Osobną sprawą jest też budynek gospodarczy, który znajduje się naprzeciwko nieruchomości mieszkalnej przy Świebodzińskiej 12: – Budynek dosłownie pęka. Rok temu pisałem do gminy w sprawie zabezpieczenia tego obiektu lub jego wyburzenia. W odpowiedzi była obietnica zajęcia się tematem, ale przez rok nikt nic nie zrobił. Tu może dojść do katastrofy – dodaje mieszkaniec Torzymia.
Niewesoło jest również przy ulicy Wojska Polskiego 37. Jedna z mieszkanek opowiedziała nam, że nie ma ona w mieszkaniu ubikacji, a lokatorzy budynku muszą korzystać ze wspólnej toalety na korytarzu. W opłakanym stanie jest elewacja budynku, a przecież znajduje się on na głównej ulicy miasta, niedaleko tutejszego urzędu. I wisienka na torcie: dziurawy dach, który w nieskończoność czekał na remont. Ten finalnie został przeprowadzony, ale dopiero wskutek pożaru komina.
Wszystkie oszczędności poszły na remont
Sylwia Szot czekała na mieszkanie komunalne 11 lat. Tyle trwał czas od momentu złożenia wniosku do otrzymania lokalu komunalnego. – Dotychczasowy lokator zmarł, więc mieszkanie zostało przydzielone naszej rodzinie. Miałam status osoby bezdomnej z trójką dzieci. Później urodził się kolejny syn. Byliśmy dużą rodziną, więc mówiono nam, że nie ma tak dużych mieszkań w zasobach gminy. Gdy dwóch synów się usamodzielniło i odeszło z domu, napisaliśmy więc wniosek od nowa i udało się znaleźć dla nas lokalizację. Przez 11 lat musieliśmy jednak wynajmować mieszkanie, co w naszej sytuacji było dużym wyzwaniem – przyznaje pani Sylwia.
Do zrobienia było tu wszystko, bo poprzedni mieszkaniec nic nie robił. Nowi lokatorzy włożyli więc wszystkie swoje oszczędności w to miejsce, do którego trzeba było pociągnąć wodę, podwyższyć moc prądową. Nie było tam kanalizacji, ba, nie było pomieszczenia na toaletę, centralnego ogrzewania… Gdy zrobiliśmy centralne, po trzech miesiącach okazało się, że trzeba postawić nowy komin. Za to również musieliśmy zapłacić. Na to mieszkanie przeznaczaliśmy wszystkie wolne środki finansowe. Ale i tak cieszymy się z tego, co mamy, mimo że jest to mieszkanie komunalne. Szanujemy to i robimy tutaj remonty, by godnie mieszkać i żyć. Zimą ze ścian wychodzi czarna pleśń, zobaczymy, czy powtórzy się to w tym roku – tłumaczy nasza rozmówczyni.
Kolejnym planem pani Sylwii i jej rodziny jest wymiana okien. Dostali na to zgodę. Chcą też rozebrać stary komin, dzięki czemu zrobi się trochę więcej miejsca w mieszkaniu. – Na to też dostaliśmy zgodę. Do zrobienia jest również dach, obecnie w fatalnym stanie. Plusem jest to, że płacimy mały czynsz na poziomie blisko 90 złotych – mówi pani Sylwia.
Kilkanaście lat czekania? Nic niezwykłego
Bardzo wymownym przykładem polityki związanej z lokalami komunalnymi w gminie Torzym jest historia pani Marianny, która czekała na przydział swojego mieszkania 16 lat. Schorowana kobieta w pewnym momencie rozbiła nawet namiot pod Urzędem Miasta i Gminy w Torzymiu, by zwrócić uwagę na swoją tragedię. Mieszkanie w końcu dostała (w Pniowie), ale jego stan pozostawia wiele do życzenia.
Nie tylko ona jest osobą, która na przydział lokalu komunalnego czekała długo, bardzo długo. Jedna z naszych rozmówczyń przyznaje, że starania o lokum zaczynała, gdy zaszła w ciążę ze świadomością, że musi zapewnić przestrzeń do życia powiększającej się rodzinie. Dziś nadal czeka, choć jej córka… zdążyła już wyrosnąć i idzie do szkoły średniej!
Inna, na nasze pytanie, jak jej starania o mieszkanie, ze zdumieniem tylko westchnęła: – O rany, to dopiero wy mi o tym przypominacie! Podanie składałam tak dawno, że już sama o tym zapomniałam… Muszę się przejść do gminy i sprawdzić, czy cokolwiek zrobili.
„Według własnego uznania”
Przyznawanie mieszkań komunalnych reguluje stosowna uchwała, nowelizowana w 2015 roku. Kilka jej zapisów jest mocno wątpliwych, bo tylko podkreśla uznaniowość w przydziale, na dodatek uznaniowość – bywa – skupiającą się w rękach jednego człowieka, czyli burmistrza.
Przykłady? „Rada Miejska w Torzymiu, w ramach zapewnienia kontroli społecznej trybu rozpatrywania wniosków, może delegować od jednego do dwóch przedstawicieli ze swojego składu do składu Komisji Mieszkaniowej. Powołanie do składu komisji następuje w drodze zarządzenia Burmistrza. W przypadku nie wydelegowania przedstawicieli Rady do składu Komisji Burmistrz powołuje skład Komisji według własnego uznania.”
Kolejny przykład dotyczy zasad wynajmowania lokali mieszkalnych: „Gmina w uzasadnionych przypadkach może wyrazić zgodę na podnajem lub bezpłatne użytkowanie całego lokalu lub części lokalu przez najemcę.”
Zresztą tu nie chodzi tylko o zapisy. Chodzi o stosowanie prawa, które w oczach mieszkańców gminy stykających się z problemami mieszkań komunalnych, jest po prostu niejasne. Niezrozumiałe są przede wszystkim kryteria, według których jednym mieszkania się przyznaje (zdarza się, że zaskakująco szybko), innym nie. Komunikaty i kolejne pisma z biura gminy są wyjątkowo lakoniczne: „nie ma”, „brakuje”, „zasoby mieszkań komunalnych są skromne” itd.
Historie z wzięte z życia mieszkańców gminy Torzym pokazują, że polityka i zasady gospodarowania lokalami komunalnymi muszą się zmienić. Tu nie chodzi już tylko o kosmetykę i satysfakcję starych i nowych lokatorów, ale o bezpieczeństwo ludzi. Nie wszystkich stać, by inwestować własne pieniądze w remonty, które są obowiązkiem gminy.
Rozmowy z lokatorami, a także stan mieszkań, które nam pokazywano, świadczą dobitnie, że 22 lata nie wystarczyły obecnej władzy, by to zrozumieć.
Filip Praski