110 tysięcy ton nielegalnych odpadów, które trafiły z Niemiec na teren województwa lubuskiego – także do gminy Torzym, zostaną odesłane, skąd je przywieziono, czyli za naszą zachodnią granicę. Osobom zaś, które parały się tym nielegalnym biznesem, grożą kary więzienia (do 5 lat) i kary administracyjne.

Sprawa stała się głośna trzy miesiące temu, gdy rozpracował ją Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, współpracując z Komendą Wojewódzką Policji i Lubuskim Urzędem Celno-Skarbowy w Gorzowie. Sprawa dotyczyła między innymi gminy Torzym. Już od jakiegoś czasu byliśmy informowani przez zaniepokojonych mieszkańców gminy, że widują podejrzane ciężarówki przywożące gruz i ziemię prawdopodobnie właśnie z Niemiec.

Sygnały z Boczowa

Najwięcej tych sygnałów pochodziło z Boczowa i niestety – wszystkie podejrzenia okazały się jak najbardziej słuszne. Zresztą nie tylko o Boczów chodziło, ale także cały pas od granicy aż po Gorzów Wielkopolski. Podczas śledztwa, prowadzonego przez specjalny zespół, użyto między innymi dronów i wielu specjalistycznych technologii, co pozwoliło na dokładne poznanie miejsc, gdzie wysypywano odpady, a także dróg ich przewozu. Wytypowano też grupy osób trudniące się tym procederem.

Tak dziwnie się złożyło, że właśnie wtedy, gdy wybuchła afera z nielegalnymi odpadami, także w naszej gminie w kilku miejscach pojawiły się podejrzane hałdy ziemi używanej do równania dróg. O skojarzenia naprawdę nietrudno.

Kilka lat, 29 „dziupli”

Dziś wiadomo już, że cała sprawa kończy się odesłaniem nielegalnych odpadów do Niemiec.

Osoby, które organizowały proceder odpowiedzą teraz przed sądem. Podstawą oskarżenia będzie art. 183 Kodeksu Karnego, dotyczący odpowiedzialności za znaczne zanieczyszczenie środowiska. Za ten czyn grozi kara do 5 lat więzienia. Natomiast osoby, które pozwoliły na składowanie odpadów na własnym terenie zostaną ukarane karami administracyjnymi (do pół miliona złotych).

W toku postępowania prowadzonego przez WIOŚ wyszło na jaw, że cały proceder kwitł od kilku już lat, a na terenie województwa ujawniono aż 29 miejsc (głównie prywatnych terenów, ale także terenów należących do jednostek samorządu terytorialnego), w których nielegalne odpady składowano.

50 do 100 euro za tonę

Z czasem prawdopodobnie te odpady, które nadają się do spalenia, uległyby „samozapłonowi” na wysypisku. Inne trafiłyby do wody, lasu lub zostały zakopane. Albo zostały użyte do… łatania dróg, jak też donosili nam nasi czytelnicy.

„Jak najbardziej rdzennie polscy „Janusze biznesu”, ciągną śmieci głównie z Niemiec. Za tonę dostają 50 do 100 euro. Rocznie jest tego co najmniej kilkaset tysięcy ton, a może i znacznie więcej – dokładne dane za poszczególne lata podaje Eurostat. Nikt nie oszacował jednak skali tego procederu, który odbywa się bardzo często przy naszej zachodniej granicy. (…) Obrót śmieciami to dobry biznes. Ich składowanie czy przetwarzanie tworzą rynek warty ok. 1,5 mld zł rocznie” – podsumowuje ten nielegalny biznes Robert Azembski, ekspert portalu fpg24.pl.