Czy można najechać samochodem – i to celowo (!) – na funkcjonariusza kierującego ruchem i być ukaranym jak za wyrzucenie papierka na ulicy? W głowie się nie mieści, ale wygląda, że jednak można. Czy lokalny polityk, w tym wypadku były starosta sulęciński, może więcej? Poznajcie kilka szokujących faktów, ta historia zdarzyła się naprawdę.

Relacja kierującego ruchem podczas Garbicz Festival 2019

Krystian Ksobiraj, który latem ubiegłego roku – pełniąc służbę kierowania ruchem na drodze w Garbiczu – został celowo najechany przez radnego powiatu sulęcińskiego, jest naprawdę poruszony. Nie może pogodzić się z bezkarnością sprawcy.
– Jestem zaszokowany, bo niedawno dostałem z policji pismo następującej treści – mówi i cytuje nam:
„Zgodnie z artykułem 8. Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia i zw. z art. 16§2 Kodeksu postępowania karnego, uprzejmie informuję, że po przeprowadzeniu czynności wyjaśniających w niezbędnym zakresie w sprawie popełnionego w dniu 01 sierpnia 2019 r. wykroczenia z art. 86§1 i 92§1 KW, w której Pan jest pokrzywdzonym, sprawca wykroczenia Adam Basiński został ukarany grzywną w kwocie 220 zł w drodze mandatu karnego kredytowanego nałożonego na podstawie art. 97§1 kpow.”

Po czym dodaje: – Przecież to zaskakująco mała kara… Sprawca nie kontaktował się ze mną, nie przeprosił, nie oferował żadnego zadośćuczynienia. Zapłaci tylko 220 zł mandatu i po sprawie. Za taką „akcję”?

O co w tym wszystkim chodziło?

1 sierpnia 2019 roku, czwartek. Upalne lato. W małej miejscowości Garbicz w gminie Torzym tym bardziej gorące, że właśnie zaczyna się muzyczny Garbicz Festival, na który przyjeżdżają goście z całego świata. Kilka tysięcy ludzi. Większość z zagranicy. Organizatorzy uwijają się jak w ukropie, by wszystkich przyjąć bez opóźnień i aby wioska nie utknęła w korkach. Przez dwa dni wjeżdża tu samochód za samochodem i autokar za autokarem.

Dlatego bardzo ważna jest logistyka. Trzeba zorganizować cały ruch. Wiedzieć, którymi drogami mają wjeżdżać autokary, na które parkingi odsyłać auta osobowe, gdzie wydzielić strefy z zakazem parkowania itd. Jednak najistotniejsze jest, by wszystkie drogi pozostawały przejezdne. Choćby po to, by np. karetka pogotowia czy straż pożarna nie utknęły w korku i zdążyły udzielić pomocy na czas, gdy zajdzie taka potrzeba.
W 2019 roku Garbicz Festival odbywał się po raz siódmy, więc organizatorzy imprezy i ich służby mieli już niezbędne doświadczenie, wiedzieli jak wszystko przeprowadzić, żeby było bezpiecznie i sprawnie. Przed festiwalem odbywają się spotkania konsultacyjne z mieszkańcami wioski, tak by poznać ich opinie i zrobić wszystko, żeby zwiększony ruch w Garbiczu był jak najmniej dokuczliwy dla tych, którzy żyją tu na stałe.

W sprawną logistykę są zaangażowane dziesiątki ludzi ze strony organizatorów. Każdy zna dobrze swoją robotę. Wystarczy tylko stosować się do poleceń odpowiednich służb, a wszystko pójdzie sprawnie. Także służby drogowej, która dba o płynność przejazdu samochodów. Co ważne, służby festiwalowe działają na podstawie planu organizacji ruchu wcześniej przyjętego i zaakceptowanego przez policję, a także – uwaga – starostę sulęcińskiego!
Jako że droga, która prowadzi przez Garbicz na teren festiwalu jest wąska, trzeba zorganizować profesjonalne ruch wahadłowy. Agencja ochrony, która zabezpiecza całą imprezę, ma specjalnie przeszkolonych ludzi z odpowiednimi uprawnieniami (zgodnie z rozporządzeniem ustawy „Prawo o ruchu drogowym”), którzy zatrzymują i przepuszczają samochody. Tu nie ma miejsca na dowolność.

Co mówią przepisy

Krótkie wyjaśnienie, aby była jasność, co do przepisów obowiązującego prawa. Zgodnie z art. 5. ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. „Prawo o ruchu drogowym”: uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani stosować się do poleceń i sygnałów dawanych przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli, sygnałów świetlnych oraz znaków drogowych […].
Natomiast art. 6., ustęp 1. tej samej ustawy mówi: polecenia lub sygnały może dawać uczestnikowi ruchu drogowego lub innej osobie znajdującej się na drodze: policjant, żołnierz Żandarmerii Wojskowej lub wojskowego organu porządkowego, funkcjonariusz Straży Granicznej oraz umundurowany inspektor kontroli skarbowej lub funkcjonariusz celny, strażnik gminny (miejski), pracownik kolejowy na przejeździe kolejowym, osoba działająca w imieniu zarządcy drogi lub osoba wykonująca roboty na drodze […]

Przytoczenie tych przepisów jest o tyle ważne, że 1 sierpnia 2019 roku w Garbiczu zostały one pogwałcone przez radnego powiatu sulęcińskiego. Ale po kolei…

Kierowanie ruchem – festiwalowa konieczność

Warto podkreślić, że co roku cała operacja organizacji ruchu na Garbicz Festival wygląda podobnie, ale z każdą kolejną edycją imprezy logistyka związana z otwarciem i zamknięciem festiwalu jest bardziej sprawna. To między innymi kwestia większego doświadczenia organizatorów. Wszystko idzie szybciej.

W praktyce kierowanie ruchem wygląda tak, że na obu końcach węższego odcinka drogi w Garbiczu stoją ludzie kierujący ruchem i przez łączność radiową (za pomocą krótkofalówek) uzgadniają, w którą stronę jest puszczony ruch: czy ze strony festiwalu do wioski, czy z wioski do festiwalu. W przypadku przejazdu służb ratowniczych ruch zatrzymywany jest obustronnie, tak by pojazdy uprzywilejowane mogły przejechać jak najsprawniej. Prosta sprawa. Zdarza się oczywiście, że kierowca czasem musi chwilę poczekać, zazwyczaj do kilku minut, by przejechały pojazdy z przeciwnego kierunku. Wtedy kierujący ruchem puszcza auta w drugą stronę. Normalne, często spotykane przy robotach drogowych, wahadło.

Wróćmy do upalnego przedpołudnia 1 sierpnia. W pobliżu kościoła stoi festiwalowy „posterunek”. Tego dnia dyżur ma właśnie Krystian Ksobiraj. Jest wyraźnie oznaczony. Ma na sobie żółto-pomarańczową kamizelkę z wielkim napisem: KIEROWANIE RUCHEM i tzw. lizak. Zresztą wcześniej ustawiono znaki informujące o zmianie organizacji ruchu, a mieszkańcy są informowani o terminach wprowadzenia zmian. Nie da się kierującego ruchem nie zauważyć.

Jak pogroził, tak zrobił

Pan Krystian jak zwykle zatrzymuje samochody na wysokości hotelu „Magnat” i z kolegą mającym posterunek na dole, przy festiwalu ustala, w którą stronę będzie puszczony ruch. Ludzie w samochodach czekają spokojnie. Okna otwarte, dużo uśmiechów, radość – w końcu jest festiwal, ludzie przyjeżdżają z całego świata miło spędzić czas. Cierpliwie czekają w kolejce także miejscowi. Wiedzą, że te nadzwyczajne środki, to tylko na kilka dni. Później przez cały rok niemal nic się tu specjalnego nie dzieje.
Jednak nagle do pana Krystiana podjeżdża, łamiąc przepisy, samochód volkswagen golf. Przekracza podwójną ciągłą linię dzielącą pasy ruchu i jedzie na kierującego ruchem. W końcu zatrzymany tzw. lizakiem, wychyla się z okna i robi awanturę. Nie reaguje na prośby funkcjonariusza, by nie blokował drugiego pasa drogi, bo nim – z przeciwka – zaraz nadjadą samochody.

Jest nieustępliwy. Kłóci się, złorzeczy. Twierdzi, że jest mieszkańcem wioski i nie musi czekać, że ma prawo przejechać poza kolejką, wymijając wszystkich czekających. Podważa prawo pana Krystiana do kierowania ruchem. Nie reaguje na jego polecenie, by wrócił do kolejki i cierpliwie poczekał. Twierdzi, że tych poleceń nie musi respektować. Wymiana zdań robi się coraz głośniejsza. A że kierujący ruchem nie pozwala przejechać awanturującemu się kierowcy – bo z przeciwnego kierunku właśnie zjeżdżają inne samochody w tym straż pożarna – ten wychyla się przez okno i grozi, że zaraz stojącego mu na drodze człowieka przejedzie.
Skąd u niego przekonanie, że może postraszyć funkcjonariusza kierującego ruchem drogowym? Może stąd, że kierowca to Adam Basiński, były… starosta powiatu sulęcińskiego, a obecnie radny tego powiatu, który przecież zna te przepisy doskonale! Powszechnie odbierany jako stronnik burmistrza Torzymia Ryszarda Stanulewicza, a jednocześnie zdeklarowany przeciwnik festiwalu w Garbiczu.

Po chwili pan radny zaczyna realizować rzuconą groźbę. Rusza z impetem na kierującego ruchem na tyle ostro, że człowiek ten wpada mu na maskę volkswagena. Na szczęście pan Krystian jest człowiekiem młodym i na tyle wysportowanym, że udało mu się zniwelować skutki upadku, dzięki czemu nie doznał złamań kończyn czy poważnych obrażeń fizycznych.
Były starosta zjeżdża na pobocze. Do wydarzenia zostaje wezwana policja. Funkcjonariusze spisują zeznania uczestników i świadków zdarzenia.

– Pan Basiński miał tupet krzyczeć do mnie, że jest starostą, choć – jak się później dowiedziałem – już nim nie jest, a tylko kiedyś był. Zresztą nawet, gdyby był, to też obowiązywałyby go przepisy ruchu drogowego. Jako reprezentant władzy lokalnej musi przecież znać prawo. Policjanci na miejscu potwierdzili, że mam odpowiednie uprawnienia do kierowania ruchem, o czym od razu poinformowali pana Basińskiego. Wtedy chyba zorientował się, że będzie miał kłopoty – opowiada Krystian Ksobiraj.

Policja miała wyjaśnić sprawę. Trwało to aż kilka miesięcy i ma dość zaskakujący finał. Radny Basiński, który groził kierującemu ruchem, że go rozjedzie, po czym celowo w tego człowieka wjechał, został ukarany mandatem w wysokości… 220 złotych.

Zły przykład dla mieszkańców

– Jesteśmy zdziwieni i oburzeni tak łagodnym potraktowaniem pana Basińskiego – mówi Marcin Witkowski, prezes zarządu firmy ochroniarskiej, która zabezpieczała festiwal i to jej pracownicy utrzymywali ład na drodze.
– Czy pan, który jest radnym, może więcej? Przecież doskonale zna prawo i jako osoba publiczna powinien świecić przykładem. Takie zachowanie zachęca ludzi, żeby nie respektowali poleceń kierującego ruchem. Czy to jest tak, że mogę za 220 złotych na kogoś sobie bezkarnie najechać? I takie rzeczy robi lokalny polityk… Jaki to przykład dla mieszkańców gminy? Najechany człowiek posiadał wszelkie niezbędne uprawnienia do wykonywania swojej pracy. Na drodze był kimś takim jak policjant. Czy policjanta można spróbować najechać i zapłacić tylko 220 złotych mandatu? – denerwują się oburzeni ludzie z agencji ochroniarskiej pracującej przy festiwalu. Są niezadowoleni, bo jeśli praca ochroniarzy na jakiejś imprezie jest niebezpieczna, trudniej pozyskać ludzi i trzeba im więcej płacić, więc rosną koszty.

Poprosiliśmy o komentarz policję. Dostaliśmy następujące wyjaśnienie: „W odpowiedzi na Pana zapytanie, informuję, iż we wskazanym przez Pana dniu, doszło do popełnienia wykroczenia. Powyższą informację uzyskaliśmy na podstawie zawiadomienia złożonego przez pokrzywdzonego i wszczęto w tej sprawie postępowanie o wykroczenie. Sprawca zdarzenia opisał zajście z jego punktu widzenia, które jest zbieżne z wersją pokrzywdzonego. Postępowanie zostało zakończone nałożeniem grzywny w postaci mandatu karnego w wysokości przewidzianej w taryfikatorze.”
Taryfikator taryfikatorem, a nam się wydaje, że na lokalnym polityku, jakim jest radny Basiński, spoczywa nie tylko obowiązek dawania dobrego przykładu obywatelom, ale przede wszystkim bezwzględnego przestrzegania prawa. Niestety, jak się nie pierwszy raz okazuje, politykom nie tylko wydaje się, że wolno im więcej, ale… rzeczywiście wolno im więcej!

Co mówi o swoim zachowaniu radny Basiński? Chcieliśmy się dowiedzieć czy, po kilku miesiącach od tamtego zdarzenia, inaczej na nie patrzy. Czy pojawiła się u niego jakaś refleksja? Może skrucha? A może udało mu się przeprosić człowieka, którego najechał? Zadzwoniliśmy po komentarz, ale nam odmówił. – Temat uważam za zamknięty. Nie chcę się wypowiadać – uciął krótko pan Basiński.
Ale z tego, co udało nam się ustalić, nie wszyscy temat uważają za zamknięty. Sam poszkodowany i zatrudniający go właściciele agencji są bardzo rozczarowani rozwiązaniem sprawy. Konsultują się z prawnikami i być może podejmą następne działania. – Nie zostawię tak tej sprawy. W najbliższym czasie zamierzam podjąć zdecydowane kroki prawne przeciwko panu Basińskiemu – mówi Ksobiraj.

Będziemy informować o rozwoju sprawy. Bo nam również wydaje się, że kara musi być adekwatna do winy, a w nowoczesnym społeczeństwie stawianie się polityków (także lokalnych) ponad prawem jest nie do przyjęcia.

Janusz Krawczyk, mk