Wiemy dobrze, że współczesne dzieci nie mogą żyć bez sprzętu elektronicznego. Czy może to wpływać na ich sposób wysławiania się i ewentualne wady wymowy? O to właśnie zagadnienie spytaliśmy Agatę Misiak, logopedę z wieloletnim doświadczeniem.

To druga część naszej rozmowy ze specjalistą z dziedziny logopedii. Dziedziny jakże ważnej i jakże często pomijanej w czasie rozwoju dziecka. Pierwsza część rozmowy (pod tym linkiem) dotyczyła najczęstszych współczesnych wad wymowy i możliwości ich eliminowania. W tej części koncentrujemy się na wpływie cyfrowego świata.

Obecnie dzieci coraz więcej czasu dzieci poświęcają na świat wirtualny, a nie interakcję na podwórku. Czy to pogłębia problemy logopedyczne? I czy obecnie jest więcej dzieci z wadami wymowy, niż powiedźmy 20 lat temu?
Wad wymowy jest teraz w ogóle bardzo dużo. Przedszkola są nimi wręcz zasypane, w szkołach po badaniach przesiewowych procent w każdej klasie jest bardzo wysoki. Jeśli chodzi o technologie informacyjne, jak na przykład tablety czy gry komputerowe, jestem ich przeciwnikiem. Nie używam tego i nie pracuję z dziećmi na tego typu urządzeniach, przykładach. A czy ma to wpływ na wady wymowy? Myślę, że ma. Rozmawiam z rodzicami i dowiaduję się, że nawet trzylatki mają pierwszy kontakt z grami komputerowymi i proces, w którym dziecko jest grzeczne i zajmuje się samo sobą, bo żyje w świecie komputerowym, destrukcyjnie wpływa nie tylko na wymowę, ale cały rozwój dziecka.

Co w takiej sytuacji można spróbować zmienić?
Zdecydowanie lepszą formą jest aktywne spędzanie czasu z dzieckiem czy granie w grę planszową, która niestety jest już niszową formą pracy. Są dzieci, które w świecie wirtualnym siedzą kilka godzin dziennie. Nie używają wówczas komunikacji, bo nie muszą. To nie wpływa na ich rozwój i stymulację, a na pewno może wpływać na zaburzenia w komunikacji.

Jak wyglądało prowadzenie zajęć w okresie pandemicznym? Wiadomo jest przecież, że w pani dziedzinie najważniejszy jest bezpośredni kontakt z dzieckiem, uczniem czy pacjentem…
Praca była bardzo utrudniona. Na szczęście prowadzę też dużo zajęć indywidualnych w ramach godzin rewalidacyjnych. To forma zajęć specjalistycznych dla dzieci posiadających orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Rozporządzenie dawało możliwość zajęć stacjonarnych w szkole. Większość rodziców dowoziło więc dzieci do szkoły na zajęcia stacjonarne. Ale zajęcia w klasach 1-3 są zajęciami grupowymi i to już utrudniało nam pracę, bo według rozporządzenia czworo dzieci może uczestniczyć w tego typu zajęciach. A łączenie się i praca logopedyczna on-line była nieporozumieniem. Dzieci łączyły się, jakość była słaba, obciążenie na Teamsie też było duże i zajęcia często były przerywane i zakłócane. I oczywiście kwestia słuchu – ja w sali byłam sama, a dzieci były w domach. Były szmery, nie było ich dobrze widać i słychać. Zajęcia były realizowane, ale na pewno była duża grupa dzieci, która po pandemii zaliczyła regres.

Filip Praski