Ludzie potrafią być bardzo różni i nie wszyscy niestety wyznają zasady wzajemnego poszanowania, dlatego warto zwracać szczególną uwagę na to, komu wynajmujemy nasze nieruchomości. Dobitnie pokazuje to przykład pani Wioletty.

Pani Wioletta kilka lat temu przeznaczyła na wynajem duży dom w Torzymiu. Rodzina, która w nim zamieszkała na początku wydawała się bardzo sympatyczna… Z czasem pojawiły się problemy z płatnościami, więc pani Wioletta zaproponowała, by kogoś do tej nieruchomości dokooptować. Wszak koszty łatwiej płacić po połowie. Najemcy wybrali swoich bliskich, a wkrótce w domu zaczęły panować nieustanne kłótnie. Bohaterka naszego tekstu postanowiła więc wypowiedzieć umowę najmu. I wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy, z niszczeniem mienia i podrabianiem dokumentów włącznie…

– Wypowiedziałam wynajem, a następnie zostałam napadnięta i oblana herbatą w obecności kuratorki (zresztą przesłuchiwana w sądzie w Sulęcinie zeznała, że oczywiście nic nie widziała). Wezwałam policję i wtedy pani wynajmująca okazała umowę najmu. Byłam tym faktem zaskoczona, ponieważ nie płaciła mi za wynajem, a moje umowy okazjonalne wypisywałam regularnie co miesiąc. Niestety, funkcjonariusze nie chcieli mi tej umowy pokazać nawet z daleka. Pouczyli mnie o moich prawach i odjechali. Wzywałam zresztą wtedy policję wielokrotnie, byłam opluwana, kopana, wyzywana i czułam się zagrożona. Po którymś z kolei wezwaniu panowie policjanci kategorycznie zareagowali na moje prośby, kazali najemcom pakować się i wyprowadzać do ich mieszkania w Prześlicach. Wtedy zobaczyłam tę podrobioną umowę wynajmu, pierwsza strona na mojego brata Sylwestra, a ostatnia z moim podpisem jeszcze na stare nazwisko Antkowiak. Odnośnie dewastacji sprzętów i drzwi sprawa została umorzona – opowiada nam Wioletta Romanik.

W czasie tamtych zdarzeń w domu mieszkała na piętrze również druga rodzina, czyli krewni wydalonych lokatorów. Pani Wioletta zgłosiła na policji w Torzymiu przywłaszczenie pościeli, kołder, poduszek, ręczników oraz reklam podświetlanych z budynku.

– Dostarczyłam wiele zdjęć z metkami firmowymi tych przedmiotów. Niestety sprawę potraktowano, w mojej opinii, mało poważnie. W sądzie po dwóch latach bezcelowego moim zdaniem śledztwa dowiedziałam się od sędziego o nieprawidłowościach prowadzonej sprawy. Postanowiono zacząć od nowa. Mam obawy co do dalszego postępowania sądu, chyba czekają, aż mi się znudzi i odpuszczę. Niestety faktur i paragonów nie przechowałam, wszystko było pod kluczem na strychu. Tymczasem wyłamano zawiasy i strych okradziono – relacjonuje właścicielka domu.

Po tych wydarzeniach były jeszcze incydenty z kradzieżą… rynien z budynku (!) i porysowaniem auta pani Wioletty gwoździem.

Nasza rozmówczyni podkreśla, że zdecydowała się opowiedzieć nam tę historię ku przestrodze dla wszystkich, którzy chcą wynajmować swoje mieszkania czy też domy obcym ludziom.

Trzeba przy okazji zauważyć, że nie ona jedna znalazła się w podobnie beznadziejnej sytuacji w starciu z najemcami. Wiele osób przeznaczających swoje nieruchomości na wynajem (z całej Polski) zderza się z tym, że ich prawa nie są chronione – jak się wydaje – we właściwy sposób, miewają kłopoty z wyegzekwowaniem należności czy pozbyciem się uciążliwych i źle zachowujących się najemców.

Takie sytuacje pokazują, że jako właściciele wynajmowanych nieruchomości powinniśmy zachować szczególną ostrożność przy doborze najemców. Jeśli mamy taką możliwość, przeprowadźmy wywiad środowiskowy, a przede wszystkim zabezpieczmy się odpowiednimi zapisami w umowie. Ewentualne niszczycielskie zapędy nieuczciwych najemców może ostudzić również wysoka kaucja.