Janusz Żukliński, prezes Juwenii, kontynuuje w Boczowie rodzinne tradycje pszczelarstwa. Dzięki rozmowie z nim dowiedzieliśmy się mnóstwo ciekawostek na temat pszczół, pszczelarskiego rzemiosła i wpływu tych owadów na ekosystem. Jeśli lubicie miód, ta rozmowa powinna osłodzić wam dzień.

Panie Januszu, skąd wzięła się u pana pasja do pszczelarstwa? To rodzinna tradycja?

JANUSZ ŻUKLIŃSKI: W moim przypadku to prawdziwie rodzinna tradycja, można wręcz powiedzieć, że jestem dziedzicznie obciążony. Mój dziadek Jan Żukliński swoje pierwsze ule zasiedlił pszczołami w roku 1916 – miał wtedy 14 lat. Mieszkał w Kozłowie – to miejscowość niedaleko Tarnopola, około 120 kilometrów za Lwowem. Do wybuchu II wojny światowej dysponował już pasieką liczącą 100 uli z okładem. Po wojnie nie miał… nic, bo front przeszedł kilka razy i nie było co zbierać. W 1945 przyjechał tutaj, na Ziemie Odzyskane, i zaczął od nowa – pierwsze ule zbudował ze skrzynek po amunicji (pozyskane od ruskich sołdatów za walutę będącą w tamtym czasie w powszechnym obiegu – czyli bimber) ale tym razem poprzestał na 40 ulach. Z pięciorga dzieci Jana tylko Kazimierz (mój ojciec) przejął geny pszczelarskie i stosowną wiedzę, którą nota bene uzupełnił literaturą pochłaniając ją w dużej ilości. Zimą 1971/72 zbudował pierwsze własne ule, które wiosną zasiedlił pszczołami od swojego ojca.

A później za pszczoły zabrał się już pan?

Tak, tu zaczyna się moja historia – pszczoły od mojego dziadka były bardzo rojliwe i trzeba było ich pilnować, aby za daleko się nie zawinęły – pod koniec roku szkolnego, tak w maju, czerwcu po zajęciach: książka pod pachę, kocyk i kierunek pasieka. W pasiece stała mała hydronetka – rój wychodził z ula – skrapiałem go wodą – siadał na gałęzi i wisiał do powrotu ojca z pracy (oczywiście co jakiś czas operację powtarzałem, żeby mi nie zwiał). Później woda już nie była potrzebna – po wyjściu kilkudziesięciu rojów pszczoły ustaliły swoje ulubione miejsca, gdzie się wieszały (feromony zaznaczyły te miejsca). Jako szesnastolatek należałem już do Koła Pszczelarskiego. Pomysł uzupełnienia wykształcenia pszczelarskiego sfinalizowałem w 1991 roku, uzyskując dyplom technika pszczelarza w Technikum Pszczelarskim w Pszczelej Woli (koło Lublina).

Jak duża jest pana pasieka?

Pasieka w tym momencie liczy 80 pni. Do tego dochodzą jeszcze pszczoły ojca i mojego brata Andrzeja – w sumie w Boczowie stoi ponad 200 uli.

To prawda, że pszczelarstwo wymaga całorocznego nakładu pracy?

Przygotowanie pszczół do zimowania nie kończy wcale sezonu pszczelarskiego. Zaczyna się czas remontów uli i sprzętu, przygotowanie ramek na następny rok. W dużych pasiekach to czas na przygotowanie miodu do sprzedaży detalicznej (kremowanie miodu, rozlewanie do słoików, itd.).

Co dzieje się z pasieką i pszczołami zimą?

Pszczoły zimą nie wymagają pomocy pszczelarza, tym bardziej, że możliwości ingerencji w funkcjonowanie rodziny pszczelej, z uwagi na niskie temperatury, są bardzo ograniczone. Tak naprawdę pszczelarz powinien zadbać o to, żeby myszy nie wlazły do ula, a także o ptaki, które mogą zainteresować się ulami. Chodzi tu o sikorki i dzięcioły.

Ile miodu jest pan w stanie pozyskać w skali roku?

Trochę tego jest – w tym miejscu posłużę się inną miarą – średnią wydajnością z ula. Wiadomo, że są lata „tłuste” i „chude”. W latach „tłustych” wydajność z ula oscyluje w granicach 50 kg z ula. W latach „chudych” na naszym terenie jest to 25-30 kg z ula. Tak naprawdę, wszystko zależy od akacji. To u nas pożytek dominujący – jak przymrozki majowe ją wykończą, nie ma nic. Jak akacja jest i jest odpowiednia pogoda i do tego dobre pszczoły, to średnia z ula wychodzi powyżej 40 kg.

Jakie miody produkują pańskie pszczoły?

W naszych warunkach można pozyskać standardowo takie miody jak: rzepak, akacja, lipa, wielokwiat, a ostatnio i nawłoć. Sporadycznie pojawia się facelia, gryka i spadź liściasta.

Co jest najtrudniejsze w hodowli pszczół?

Powstrzymanie się od pomagania pszczołom. Większą część pszczelarzy, szczególnie tych młodych stażem, paluszki świerzbią, aby coś tam zrobić, bo akurat na YouTube zobaczyli. Proszę szanownych kolegów pszczelarzy i koleżanki (niestety, trochę mniej liczne): pszczoły istnieją na ziemi od 100 milionów lat i bez człowieka zawsze sobie świetnie radziły. W tym momencie moja rada dla pszczelarzy okolicznych – proszę sobie znaleźć rasę pszczół odpowiednią dla naszych warunków klimatycznych i pozyskać matki z renomowanych pasiek zarodowych, ponieważ tam prowadzona jest selekcja pszczół pod kątem miodności, łagodności, nierojliwości, odporności na choroby, zimotrwałości.

Jak wygląda cykl życia pszczół?

Etapy życia pszczoły możemy podzielić następująco:

1. Robotnice przez pierwsze trzy dni po wygryzieniu pełnią rolę sprzątaczek. Do przygotowania jednej komórki plastra do zaczerwienia przez matkę, niezbędna jest praca od 15 do 30 pszczół.
2. Kolejny etap pracy to „karmicielki”. Czterodniowe pszczoły dostarczają pokarmu tylko starszym larwom. Pokarm to pierzga pomieszana z miodem i mleczkiem. Około szóstego dnia gruczoły mleczne robotnic osiągają maksymalną aktywność, co umożliwia karmienie młodszych larw i matki w świcie. Jedna robotnica może wykarmić do trzech larw.
3. Około dziewiątego dnia życia gruczoły woskowe zaczynają produkować wosk. Pszczoły te w tym okresie nazywamy „woszczarkami”. Woszczarki odbudowują plastry, zasklepiają komórki.
4. Następne z czynności to przerabianie nektaru na miód, odparowywanie wody, utrzymywanie odpowiedniej temperatury w gnieździe.
5. Zakończenie tego okresu, tzw. „ulowego”, to objęcie funkcji strażniczek. Ponieważ w tym okresie żądło jest już wystarczająco twarde, a zbiorniczek jadowy pełny.
6. Ostatni etap życia pszczoły to „zbieraczka”. Okres ten trwa około dwóch tygodni. Robotnice przynoszą do ula nektar, spadź i wodę w wolu, a pyłek i substancje balsamiczne (do produkcji propolisu) w koszyczkach na trzeciej parze nóg. Niektórzy naukowcy twierdzą, iż pszczoła zbieraczka żyje określoną liczbę kilometrów, tzn. jeżeli przeleci około 850 km, kończy życie przeważnie poza ulem. Do ostatniego lotu, z którego już nie powraca, wylatuje z taką samą energią, jak do pierwszego.

Latem pszczoła żyje 35-40 dni, zimą 6-7 miesięcy, królowa 2 do 5 lat. Trutnie przed zimą są wyganiane z ula i giną.

A jak jest z ukąszeniami? Nie należy się tego bać?

Użądlenia pszczoły są bolesne, to prawda, ale dla zdrowego człowieka nie stanowią żadnego problemu. Podobno człowiek ze zdrowym sercem jest w stanie przetrzymać użądlenie nawet 500 pszczół – co akurat mogę potwierdzić osobistym przykładem, historycznie takie przypadki były na porządku dziennym jeszcze 30 lat temu.
Gorzej przedstawia się sytuacja osób uczulonych na jad pszczeli. Po użądleniu najczęstsze objawy to:
1. W stopniu pierwszym: pokrzywka, świąd, ogólne złe samopoczucie.
2. W stopniu drugim: opuchlizna, ucisk w klatce piersiowej, ból brzucha, biegunka, nudności, wymioty oraz zawroty głowy.
3. W stopniu trzecim: duszności i świst krtaniowy.
4. W czwartym stopniu: wstrząs anafilaktyczny i sinica.
Uwaga: osoby uczulone warto, aby na wypadek spotkania z pszczołami miały przy sobie adrenalinę, hydrokortyzon oraz leki antyhistaminowe.

Czy zdarza się, że osoby uczulone na użądlenia pszczół zajmują się pszczelarstwem, czy jest to zbyt ryzykowne?

Znam akurat osobę, która jest w takiej sytuacji. Pszczelarz musiał niestety zakończyć przygodę z pszczołami, bo karetka dojechała w ostatniej chwili. Ale odgraża się, że się odczuli i wróci do kochanych pszczółek.

Niestety, często słyszy się o zniszczeniu pasiek lub ich podpaleniach. To zwykła, ludzka głupota czy działanie konkurencji?

Najczęściej to zwykła głupota. Działanie konkurencji w taki sposób, z pełną premedytacją, byłoby totalnym absurdem – trzeba pamiętać o konsekwencjach. Wartość jednego ula z pszczołami i potencjalnym pożytkiem przekracza 1000 złotych. Jeżeli ktoś chce „pójść z torbami”, to…

Podobno pszczelarstwo coraz odważniej wkracza do miast. Co Pan o tym sądzi?

Pszczelarstwo w centrum wielkich miast – coś w tym jest. Dla przykładu w Berlinie funkcjonuje około 750 pszczelarzy (posiadających łącznie 15 000 uli), którzy produkują ponad 150 ton miodu „miastowego”. Ule można spotkać na dachu Opery w Paryżu i Wiedniu, na dachu Teatru Wielkiego w Warszawie, w ogrodach Białego Domu itd. Boję się tylko jednej rzeczy, że u nas takie pasieki długo funkcjonować nie będą. Przy obecnej modzie na „betonozę”, gdzie pszczoły mają zbierać nektar? Ciekawostka: rodzina pszczela na swoje potrzeby w ciągu roku zużywa 80 do 100 kg miodu i 30 kg pyłku – to co zostaje, dopiero jest dla pszczelarza.

Jakie byłyby skutki dla środowiska naturalnego, gdyby pszczół zabrakło w ekosystemie?

Przy takim pytaniu najczęściej w odpowiedzi przywoływany jest Albert Einstein z cytatem „Kiedy wyginie pszczoła, rodzajowi ludzkiemu pozostaną już tylko 4 lata”. Tak naprawdę on tego nie powiedział i nie będzie aż tak źle. Co prawda bioróżnorodność mocno ucierpi i smaku wielu owoców zapomnimy (tych zapylanych przez pszczoły), wiele roślin będzie miało niższe plony tak o 30-40%, tylko że najwięcej energii pokarmowej ludzkość otrzymuje ze zbóż, a one zapylenia nie wymagają. Tak na marginesie, Chińczycy w niektórych swoich prowincjach, z powodu braku pszczół, po sadach biegają z drabinami i pędzelkami – chęci duże, ale efektywność raczej słaba.

Rozmawiał Filip Praski