Przez osiem lat był radnym gminy Torzym starając się walczyć z biernością władzy i poprawić byt mieszkańców. Mimo kłód rzucanych pod nogi, to w rodzinnej gminie stara się budować swoją firmę, tu inwestować i dawać pracę. Rozmawiamy z Mariuszem Siewierskim, jednym z inicjatorów referendum o odwołanie burmistrza.

Czemu pan został pełnomocnikiem inicjatorów referendum? Czara goryczy się przelała i nadszedł czas, by powiedzieć dość?

MARIUSZ SIEWIERSKI: Ludzie sami widzą, co się dzieje w gminie, albo raczej, co się nie dzieje a powinno się dziać. Nie wiem nawet, od czego zacząć. Skala zaniedbań jest przerażająca. Najbardziej niepokoi brak zapewnienia podstawowej opieki zdrowotnej na wsiach, brak doinwestowania szkół i przedszkoli, straszące wręcz budynki, no i te drogi gminne! Moglibyśmy organizować na wielu z nich rajdy terenowe. Do tego dochodzi brak wody, brak kanalizacji w wielu miejscowościach, oczyszczalnie ścieków w Torzymiu i Boczowie wymagające modernizacji… A tu ciągle z naszej gminy płynie jeden jedyny sygnał: nie ma na nic pieniędzy. Czas najwyższy zapytać, gdzie one są? Na to pytanie niestety znamy odpowiedz: płacone kary, realizowanie nawet prostych inwestycji całkowicie z wkładu własnego, brak aktywnej polityki przyciągania biznesu.

Jak duża jest skala rozczarowania rządami burmistrza Stanulewicza?

Duża, naprawdę duża. Pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum podpisało się prawie 800 mieszkańców, o wiele więcej niż potrzebowaliśmy. Zbieraliśmy je w niecałe dwa tygodnie, choć ustawa daje nam na to nawet 60 dni. W niektórych miejscowościach, w których zbierano podpisy, blisko 90 % mieszkańców zdecydowało się podpisać wniosek o referendum w sprawie odwołania burmistrza. Jak widać nie było żadnego problemu z poparciem, mieszkańcy gminy chcą zmiany. Przy okazji rozmawialiśmy z wieloma ludźmi i muszę powiedzieć, że niektóre rozmowy zapadają w pamięć – tak mocno, że aż włos jeży się na głowie. Niezadowolenie z działań lub całkowitej biernej postawy burmistrza jest ogromne.

Ale jak wam się w ogóle udało zebrać grupę ludzi, która postawiła się publicznie burmistrzowi, bo przecież nazwiska tych dziewięciorga inicjatorów referendum są znane.

Od lat jestem postrzegany jako oponent burmistrza. Może zabrzmi to dziwnie, ale ci ludzie znaleźli mnie sami, dzwoniąc, dopytując o radę w różnych sprawach. Często niestety byli i wciąż są niewybrednie atakowani, pomawiani a wręcz nawet w pewien sposób niszczeni… A ja przecież mam już w takich sytuacjach… spore doświadczenie i wiem, jak się bronić (śmiech). Ostatnio nawet burmistrz posunął się do ujawnienia adresów inicjatorów referendum na publicznie transmitowanej sesji, co jest skandalem, ale też złamaniem przepisów o RODO i de facto narażeniem zdrowia i życia tych ludzi. Taki chyba był cel burmistrza, żeby zastraszyć inicjatorów, których adresy ujawnił. Dlatego złożyliśmy do Prokuratury Rejonowej w Sulęcinie zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez burmistrza. Złożyliśmy również zawiadomienie o naruszeniu danych osobowych do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych do Warszawy. To niedopuszczalne, by osoba, która jest wiele lat na tym stanowisku, postępowała w taki sposób. To było zrobione z premedytacją.

To była z jego strony próba zastraszania inicjatorów referendum?

Odbieramy to jako próbę nacisku i „polowania z nagonką” na ludzi, którzy od dawna myślą inaczej od niego, chcą szybszego rozwoju, lepszej gminy. Ale my nie damy się zastraszyć. Każdy z nas twardo stąpa po ziemi. Działamy razem, stworzyliśmy silną grupę. Żaden przedsiębiorca nie ma szans w indywidualnym starciu z biurokratyczną machiną, która chce człowiekowi zaszkodzić. Tak można zniszczyć każdego. Wiele osób było nękanych proceduralnie, niektórzy mieli ponadstandardowe kontrole w firmach itd. To wszystko także składa się na to, że nie ma żadnego klimatu inwestycyjnego w gminie, nie ma przychylności dla biznesu, choć przecież to właśnie z podatków od działalności gospodarczej utrzymują się samorządy. Jak się przejedzie drogą (tzw. starą „dwójką”) przez naszą gminę, widać ile firm padło.

No jak to? Słyszałem, że burmistrz niektórych przedsiębiorców zwalnia z podatków w związku z pandemią?

Ja też o tym słyszałem. Słyszałem, że do wybranych osób sam dzwonił, ale trudno znaleźć klucz, według jakiego to się odbywało. W gminie nie wypracowano specjalnej procedury postępowania wobec przedsiębiorców w związku ze stratami spowodowanymi pandemią. Przypomniano jedynie powszechne rozwiązania Ordynacji Podatkowej.

Proszę mi wyjaśnić, jak burmistrzowi udaje się utrzymać władzę? Ma autorytet?

Wątpię. Czy budowanie autorytetu polega na sprawowaniu władzy opartej na strachu mieszkańców? Jego niektóre działania są mocno… jakby to delikatnie powiedzieć… kontrowersyjne. W większości przypadków słyszę: on was (ciebie) zniszczy.

Co ma pan na myśli?

A widział pan kiedyś poważnego burmistrza miasta, który robi z ukrycia zdjęcia zza płotu albo wzywa policję na jednego z mieszkańców, bo ten źle zaparkował?

To śmieszne trochę. Powagi burmistrzowi to na pewno nie dodaje. Od tego są chyba jakieś służby, prawda?

Ktoś na takim stanowisku powinien w tym czasie robić inne rzeczy niż bawić się w leśnego fotografa. Mógłby na przykład zdobyć trochę wiedzy o tym, jak się pozyskuje środki z funduszów unijnych, bo pod tym względem nasza gmina prezentuje się fatalnie. Ale żeby zdobywać tzw. granty, trzeba mieć konkretną wiedzę, kompetencje, otaczać się wykwalifikowanymi ludźmi, z których należy umiejętnie korzystać. No i jeszcze dobrze by było znać płynnie jakikolwiek język obcy.

Pan Stanulewicz nie zna?

Nie słyszałem, by posługiwał się jakimkolwiek. Gdy był gościem u nas na festiwalu w Garbiczu, pomagałem mu tłumacząc rozmowę z jednym z naszych partnerów. Nie sama znajomość języków zresztą jest tu problemem, ale mam wrażenie, że on nie zna po prostu otaczającego świata, nie widzi, jaki poziom rozwoju gospodarczego prezentują inne gminy. Brakuje mu wiedzy, obycia, no i chęci. Jest tylko stagnacja i chęć przetrwania. Brać dobrą pensję, porównywalną nawet do burmistrzów i prezydentów dużych miast, i tak sobie trwać w tym Torzymiu.

Z wiadomych kręgów są rozpuszczane plotki, że chce pan iść po władzę…

To nieprawda. Nie mam takich ambicji, nie zamierzam być burmistrzem. Ale umiem wyciągać wnioski z tego, co się tu działo w ostatnich wyborach samorządowych, bo docierają do nas różne dziwne informacje co do przebiegu samego głosowania, co do liczenia, przechowywania kart do głosowania itd. Dlatego w dniu referendum w sprawie odwołania burmistrza Stanulewicza będziemy bardzo uważnie patrzeć na ręce członkom komisji wyborczych. Chcemy mieć pewność, że cały proces głosowania będzie w stu procentach uczciwy.

Przed Garbicz Festivalem w 2019 roku doszło do tego, że wy jako organizatorzy nie dostaliście pozwolenia na imprezę od burmistrza. Dopiero instancja wobec niego nadrzędna – samorządowe Kolegium Odwoławcze – wskazała, że burmistrz nie miał prawa nie wydać wam zezwolenia na imprezę.

No właśnie, to klasyczny przykład niszczenia przedsiębiorcy. Proszę sobie wyobrazić, że ma pan projekt budowlany, wszelkie zgody od wszelkich instytucji, ba, mało tego – ma pan już wszystkie materiały budowlane na placu budowy. A po tym wszystkim, po otrzymaniu wszystkich zgód burmistrz mówi: „a guzik, nie wybuduje pan tu domu”. Tak w przybliżeniu było w naszej sytuacji, oczywiście zakaz burmistrza oparty był na źle dobranych podstawach prawnych. Samorządowe Kolegium Odwoławcze z Gorzowa nie dość, że uchyliło decyzję burmistrza i wskazało, że była ona błędna, to jeszcze powołało się na konkretne przepisy prawa, których on nie respektował. Specyficznie bezstronne podejście do prawa na takim stanowisku, prawda?

Ostatecznie Garbicz Festival 2019 się odbył, ale pan Stanulewicz odebrał to jako osobistą, ambicjonalną porażkę i bardzo się na was zawziął. Festiwal w 2020 mógłby się nie odbyć i bez wybuchu pandemii.

On nie miał prawa wydać w 2019 innej decyzji niż takiej, które wydawał w poprzednich latach. Czyli dać zgodę na organizację wydarzenia po tym, jak my – organizatorzy – spełnimy wszelkie wymogi ustawy o imprezach masowych. Przecież przedsiębiorca nie może być do końca trzymany w niepewności, czy dostanie zezwolenie czy nie. Przepisy nakazują – jeśli się nie zmieniły warunki – wydać zgodę na działanie. Organ nie może działać według własnego widzimisię, albo z podejrzeniem o intencję prywatnej zemsty burmistrza. To jest skandal. Przecież nie możemy co roku szukać sprawiedliwości w drugiej instancji, bo firma w tym czasie wpadnie w kłopoty. ZUS i wypłaty pracowników trzeba płacić. Biznes się zawali i co mi po takiej sprawiedliwości. Takie działania burmistrza są poniżej pasa. Ja się na jego niszczycielską działalność nie godzę. Nie może być tak, że „na obywatela zawsze się paragraf znajdzie”. To jest absolutnie chore. Pewnie wielu mówi, że robię to wyłącznie w obronie własnego biznesu, ale proszę nie zapominać: takich osób jak ja są setki w naszej gminie, niektórzy z nich walczyli – i wciąż jeszcze walczą – nawet i 18 lat, by pozytywnie rozstrzygnąć spór z burmistrzem. Tak więc ja się nie poddam, będę walczył o firmę, którą z trudem zbudowałem, ale także o lepszą przyszłość dla naszej gminy bez Stanulewicza.

Między panem a burmistrzem iskrzyło już wówczas, gdy w kadencjach 2010-2014 i 2014-2018 był pan radnym gminy z Gądkowa Wielkiego.

Tak, mieszkam tu od urodzenia. Tutaj, a nie na przykład w Zielonej Górze, zainwestowałem swoje oszczędności, mam pracę, rodzinę, ale od dawna wiele rzeczy mi tu się nie podobało. Widziałem, że w oczywisty sposób mogłoby w tej gminie dziać się lepiej. Ale nie przy tym burmistrzu. Zacząłem robić swoje, mam nawet trochę dokonań na koncie. Naprawdę wiele udało się zrobić w Gądkowie, co poniektórzy teraz niszczą lub umniejszają. Zdarzają się i zdrajcy dający się przekabacić za stanowisko, tak jest po prostu w życiu. Był nawet czas, gdy byłem namawiany na start w wyborach samorządowych z ugrupowania burmistrza, ale dwa razy odmówiłem. Nie chciałem mieć nic wspólnego z tym człowiekiem. Burmistrz nie dostał od nas poparcia także w wyborach w 2018 roku, a w efekcie w 2019 Garbicz Festival nie dostał od niego zgody na organizację imprezy. To nie był zbieg okoliczności.

Kompletnie nie rozumiem myślenia burmistrza, bo przecież Garbicz Festival, na który przyjeżdża co roku mnóstwo gości z zagranicy, mógłby być dla niego znakomitą machiną promującą gminę, ale z tego co widzę on robi wszystko, by zniszczyć ten festiwal.

Ja też nie siedzę w głowie pana Stanulewicza i w sumie bardzo się z tego cieszę (śmiech). Poważnie mówiąc trudno to pojąć, że burmistrz nie chce u siebie festiwalu, na który przyjeżdżają m.in. zdobywcy filmowych Oskarów, artyści, piłkarze naszej reprezentacji narodowej, ludzie z pierwszych stron gazet, mnóstwo osobowości ze świata muzyki i kultury. Festiwal daje dochody wielu firmom, dostawcom, wielu mieszkańców gminy w większym lub mniejszym stopniu na nim zyskało. Tu płacimy podatki, sklepy notują najwyższe obroty, czujemy się częścią tutejszej społeczności, staramy się pomagać, choć czasami nasza pomoc w obawie zemsty burmistrza czasami bywa odrzucana. My, nasze firmy jesteśmy związani z tym miejscem, z Gądkowem, Garbiczem, całą gminą, oczywiście także emocjonalnie. Jesteśmy pewni, że festiwal nadal tu będzie.

Dlaczego to referendum miałoby się udać? Na czym opiera pan swój optymizm?

Nie optymizm, a realną analizę sytuacji. Ludzie mają już dość wiecznego słuchania o tym, że na nic nie ma pieniędzy, że nawet na drobne inwestycje czekają latami. Chcą brać sprawy w swoje ręce, chcą mieć w gminie sprawnego menadżera znającego języki i umiejącego pozyskiwać środki zewnętrzne. Osobę, która rozumie potrzeby mieszkańców i która chce ciągnąć w górę tę gminę. A takie osoby są! Dlatego dość marnowania czasu. Mieszkańcy zakładają firmy, nie chcą się godzić na bylejakość. Dzięki gazecie „Forum” dowiadują się coraz więcej o tym, co się dzieje u nas, jak naprawdę wygląda ta rzeczywistość. Wcześniej wiele rzeczy przed nimi ukrywano, wiele spraw nigdy nie wychodziło na światło dzienne. Teraz widać jak jest naprawdę. Ludzie dostają informację i sami widzą, że pan Stanulewicz zwyczajnie się wypalił. Rządzi przez ponad 20 lat i wygląda na to, że już niewiele mu się chce. Szczytem obłudy jest np. informowanie mieszkańców o magicznej różdżce i pozyskaniu ponad 8 milionów złotych w związku z oczyszczalnią, a przy tym niewspominanie w ogóle o planowanym rekordowym poziomie zadłużenia, które – wiele na to wskazuje – może sięgnąć w związku z inwestycją wielu milionów. Te długi będziemy musieli spłacać kolejne lata, ale chyba nie o to chodzi, by nadal trwać w stagnacji, by ciągle na wszystko nie było pieniędzy. Oczyszczalnia jest niezmiernie ważna i mogliśmy ją zrobić już kilka lat wcześniej za połowę tej kwoty. Jasne – zróbmy ją teraz, ale już musimy mieć pomysł, co dalej? Skąd wziąć pieniądze na to, by na przykład Toroma miała swoją szatnię, by ludzie nie wdychali pyłów z dróg gminnych, by mogli pójść do lekarza. Ja na pewno nie mam zamiaru czekać, z powodu tego, że burmistrz nie nadąża za światem. Zresztą, w mojej ocenie pan Stanulewicz nigdy nie miał kompetencji na to stanowisko. Z walki z mieszkańcami zrobił oręż utrzymania władzy.

Pan się nie boi burmistrza?

Nie.

Dlaczego?

Bo wiem, że nie ma kogo.

Rozmawiał DK