Gehennę przeżywają mieszkańcy komunalki przy ulicy Wojska Polskiego. Nie dość, że sam budynek jest w opłakanym stanie, to jeszcze od czasu pożaru sadzy straszą ich popękane ściany i okropny smród. ZGKiM w Torzymiu twierdzi, że sprawę monitoruje, tyle że zdaniem mieszkańców to stwierdzenie mocno mijające się z rzeczywistością i niewiele z takiego „monitorowania” dla nich wynika. Jak się męczyli, tak męczą się nadal.

O katastrofalnym stanie większości mieszkań komunalnych w gminie Torzym pisaliśmy już nie raz. Kilka miesięcy temu opisaliśmy ich stan bardzo dokładnie – wszystko na podstawie wizji lokalnych i rozmów z samymi mieszkańcami (tekst można przeczytać TUTAJ).

To opisywaliśmy we wrześniu

„Kominy również się rozwalają, z jednej strony bloku nie ma rynny. Są wszędzie zacieki. Ja chcę godnie doczekać starości, nic więcej. Choruję prawie 30 lat, mam problemy ze stawami, jestem po kilku operacjach. Mam rurę kanalizacyjną w kuchni. U góry sąsiadka ma łazienkę. Pod wpływem wstrząsów wywoływanych przez TIR-y kolanka pękają, a moja kuchnia jest zalewana. Czuć wtedy różne zapachy. Cały budynek się trzęsie. Próbowałam załatwić te sprawy poprzez pisma i zgłoszenie sprawy osobiście. Doszłam do wniosku, że będę pisała do urzędu co tydzień. Aż do skutku – mówiła nam na przykład mieszkanka z Kościuszki 4 w bardzo drastyczny sposób opisując codzienne zmagania z próbą ułożenia sobie normalnego funkcjonowania w nienormalnych warunkach”.

„Budynek dosłownie pęka. Rok temu pisałem do gminy w sprawie zabezpieczenia tego obiektu lub jego wyburzenia. W odpowiedzi była obietnica zajęcia się tematem, ale przez rok nikt nic nie zrobił. Tu może dojść do katastrofy – obrazowo opisywał mieszkaniec Świebodzińskiej 12.
Takich opowieści było dużo więcej, ale dla mieszkańców gminy Torzym to nic nowego. Większość doskonale wie, jak skromny i kiepski jest zasób mieszkań komunalnych w gminie. A przede wszystkim jak jest niedoinwestowany”.

Mieszkańcy swoje, dyrektor swoje

Na Wojska Polskiego 37 skupiły się dokładnie wszystkie problemy popularnej „komunalki” w Torzymiu. Widać to doskonale na nadesłanych zdjęciach. Popękane, brudne ściany, farba zniszczona zaciekami, wiszące bez ładu i składu przewody i rury – wrażenie estetyczne poza skalą, bo o estetyce takiego otoczenia w ogóle nie ma jak mówić.
Ale estetyka nie jest tu najważniejsza, najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa i przynajmniej podstawowy komfort zamieszkujących tu lokatorów. A ani o jednym, ani o drugim nie ma co mówić.

Czarę goryczy przelał pożar sadzy w kominie latem ubiegłego roku. ZGKiM twierdzi, że po tym pożarze dokonał naprawy komina, a „w czasie kilkakrotnej kontroli nie stwierdzono występowania dymu i żaden z mieszkańców nie skarżył się na złe samopoczucie i zawroty głowy” (pełny tekst oświadczenia nadesłanego w tej sprawie można przeczytać obok).
Tyle, że mieszkańcy mówią coś kompletnie innego podkreślając, że dyrektorowi ZGKiM Zbigniewowi Kiniorskiemu skarżyli się właśnie na smród sadzy w mieszkaniach i wyczuwalne węchem zanieczyszczenia wywołujące właśnie złe samopoczucie i bóle głowy!
– Całymi dniami i nocami muszę mieć otwarte lub przynajmniej uchylone okna, bo inaczej smród jest nie do wytrzymania – mówi nam jedna z mieszkanek. I dodaje: – Ciekawe, czy ZGKiM dopłaci mi do rachunków za ogrzewanie, bo nawet w te najzimniejsze dni po prostu okien nie dało się pozamykać. Udusilibyśmy się pewnie tutaj, albo ciężko pochorowali.

Po 26 latach dach zrobili – czym tu się chwalić

ZGKiM chwali się, że wyposażył mieszkańców w czujnik węgla i dymu, tyle że wydawałoby się, że w takiej sytuacji to powinno być normalną procedurą (koszt to zaledwie kilkadziesiąt złotych), a poza tym okazuje się, że stało się tak na wyraźne życzenie samych lokatorów, a nie z inicjatywy zakładu.
ZGKiM próbowano także zainteresować problemem pękniętych ścian i okropnych, oleistych plam wyłażących ze ścian komina. Kilkakrotne malowanie w niczym nie pomogło. Plamy jak były, tak są.
– Zamiast konkretnej pomocy usłyszałam: „zrobiliśmy pani dach” – słyszymy. – Tylko się tym zdenerwowałam. Co to znaczy, że mi zrobili? Przecież dach jest dla całego budynku, nie dla mnie. Po 26 latach dach zrobili! Zrobili, bo już musieli, inaczej do jakiegoś nieszczęścia mogłoby w końcu dojść.

Zresztą tego nieszczęścia naprawdę było już bardzo blisko. O pożarze sadzy wiadomo, ale jakieś dwa lata wcześniej w tym samym budynku paliło się poddasze i nikt o tym nawet nie wiedział! Ślady pożaru odkrył przypadkowo lokator, który rano wychodząc do zaparkowanego samochodu spojrzał na dach i zobaczył, że jego kawałek się po prostu… zapadł!

Lokatorzy: gdzie są nasze pieniądze?

– Jak to jest, że płacimy wszyscy czynsz, a jak trzeba zrobić remont czy po prostu zadbać o podstawowe bezpieczeństwo, słyszymy, że nie ma pieniędzy? I że jak będą, to zrobią. No to gdzie idą te nasze pieniądze, za co my płacimy? – bezradnie pytają lokatorzy.
I wyliczają pozostałe rzeczy, które wymagają pilnej interwencji:
* schody do remontu,
* w ścianach także na klatce schodowej są widoczne pęknięcia,
* w związku z tym remontu wymaga cała klatka schodowa,
* na piętrze kamienicy toaleta jest wspólna i z niewyjaśnionych przyczyn od lat nie daje się tego stanu rzeczy zmienić, choć na dole toalety są w mieszkaniach, więc na logikę dałoby się poprowadzić pion przez wszystkie kondygnacje.

– Dyrektor ZGKiM do nas przychodził, tylko co z tego, skoro on w ogóle nie słucha, co się do niego mówi? Zresztą tak samo jest z burmistrzem, do którego wybrałam się osobiście. Oni po prostu nie zwracają uwagi na nasze problemy – w opinii naszej rozmówczyni słychać ogromne rozczarowanie. – Już naprawdę nie wiem, co mamy zrobić, żeby ktoś wreszcie zrobił coś dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa. Skończy się na tym, że budynek zdewastuje się do końca i wreszcie runie, albo wcześniej my wszyscy w nim spłoniemy – padają mocne słowa.

Mieszkańcy zapowiadają, że będą walczyć o swoje wytrwale angażując wszystkie możliwe instytucje nadzoru i nie ma w tym nic dziwnego, bo w końcu chodzi o zapewnienie podstawowych warunków normalnego, zdrowego funkcjonowania w przydzielonych przez gminę mieszkaniach, co jak na razie jest po prostu niemożliwe.

MK

Stanowisko ZGKiM
Oto odpowiedź dyrektora ZGKiM Zbigniewa Kiniorskiego na pytania w opisywanej sprawie (przytaczamy bez skrótów):

„Poruszona sprawa jest mi znana. Zgodnie z art. 62 Prawa Budowlanego komin zlokalizowany w budynku mieszkalnym przy ul. Wojska Polskiego 37 jest pod stałym nadzorem Centrum Kominiarskiego w Sulechowie. Według opinii kominiarskiej przyczyną pożarów przewodów dymowych jest sadza smolista powstająca w wyniku nieprawidłowego procesu spalania paliwa stałego w zbyt niskiej temperaturze, przez co spaliny wychładzają się nadmiernie i osadzają się w postaci smoły na ścianach przewodu kominowego. Po incydencie wypalonej sadzy w przewodzie dymowym w dniu 12 sierpnia 2020 r. właściciel lokalu nr 1 dokonał na własny koszt naprawy przewodu stosując metodę szlamowania komina, zgodnie z zaleceniami Mistrza Kominiarskiego. Ponadto Zakład dokonał naprawy komina w lokalu nr 3 w zakresie niezbędnym do prawidłowego funkcjonowania przewodów dymowych. W czasie kilkakrotnej kontroli nie stwierdzono występowania dymu i żaden z mieszkańców nie skarżył się na złe samopoczucie i zawroty głowy. Dodatkowo lokatorów mieszkania nr 3 wyposażono nieodpłatnie w elektroniczny czujnik do wykrywania tlenku węgla i dymu. ZGKiM jako zarządca lokali nr 2, 3 i 4 w oparciu o opinię kominiarską z dnia 18 stycznia 2021 r. skierował do właścicieli lokalu nr 1 oficjalne pismo, w którym przedstawiony został problem z żądaniem jego rozwiązania. Sprawę monitoruje i nadzoruje Centrum Kominiarskie w Sulechowie w porozumieniu z ZGKiM”.