W naszym cyklu „Wspieramy lokalny biznes” dziś Andrzej WARWAS, właściciel warsztatu mechaniki pojazdowej.

Od dawna fascynuje pana dłubanie przy silnikach samochodowych?
ANDRZEJ WARWAS: Od dziecka, mogę śmiało powiedzieć! Na samym początku to były motocykle, potem i większe pojazdy. Pamiętam, jak rozbierałem pierwszy silnik pod moim blokiem. Mechanik samochodowy to mój wyuczony zawód, ale to nie był wybór z konieczności, a z fascynacji. W warsztacie pierwszy raz zaczynałem pracę już jako 15-latek, było to bodaj jeszcze w ósmej klasie podstawówki. Zdarzyło mi się w życiu także trochę jeździć ciężarówką i nie miałem żadnego kłopotu z tym, by samemu zabrać się za naprawę, gdy zaszła konieczność. A gdy nadarzyła się okazja, wróciłem do mechaniki i założyłem własny zakład. Zresztą sam go sobie zrobiłem, pomagali mi tylko rodzice.

Co uważa pan za największy atut swojego zakładu?
Jakość wykonania i terminowość. Mam taką zasadę, że u mnie samochody nie stoją. Ktoś do mnie przywozi swoje auto, albo sam je przywożę – bo mam własną lawetę, biorę na warsztat, naprawiam, oddaję. Być może między innymi dlatego nie narzekam na brak zleceń. Można powiedzieć, że wypracowałem sobie dobrą markę, nie tylko w naszym regionie. Sporo zleceń mam z Niemiec, z okolic Berlina. To dzięki znajomym, którzy po prostu polecają sobie nawzajem moje usługi – przekonali się, że warto. Specjalizuję się przede wszystkim w naprawach silników, układów elektrycznych, całej mechaniki. Nie zajmuję się zaś blacharstwem, klimatyzacją i ogumieniem. To, co robię, w zupełności mi wystarcza.

No i, z tego co wiem, sam sobie szykuje pan samochody na zawody sportowe.
Oczywiście – starty w zawodach to moja pasja. W zeszłym roku brałem udział w dwudniowych zawodach w klasie Stockar 80 PS Tuning w Brandenburgii i za cały sezon rankingowy zająłem drugie miejsce. Pierwszy raz zdarzyło się, by Polak znalazł się tak wysoko w końcowej klasyfikacji. W tym roku zmieniam klasę, można powiedzieć, że idę wyżej. To będzie Autocross, w którym wystartuję w audi 80 coupe quattro z silnikiem o mocy 350 KM. Właśnie sam nad nim pracuję. Trzeba zresztą dodać, że te zawody w Niemczech to już naprawdę perfekcyjnie przygotowany i zorganizowany cykl. Dla mnie i mojego zespołu to kapitalny odpoczynek połączony z tym, co nas najbardziej fascynuje.